Ten rząd dużo zrobił, by porozumieć się z Komisją Europejską i europejskimi trybunałami. Tłumaczył, szedł na kompromisy, był i jest gotów do dialogu w dowolnej formule. Nie zrobił tylko jednego: nie uznał iż rolą władz państwowych Rzeczypospolitej Polskiej w każdym obszarze jest wdrażanie wytycznych z Brukseli (czyli często wprost z Berlina) i starania o zadowolenie polityczne środowisk pana Michnika. Tego nie ma w traktatach, na coś takiego się nie umawialiśmy, nie dlatego obóz Jarosława Kaczyńskiego został przez Polaków wybrany (arcydemokratycznie, wbrew wielkim mediom, układom).
W efekcie od 2015 roku, od niezgodnego z życzeniem establishmentów brukselskich i warszawskich wyborów Polaków, trwa potężna presja na Polskę. Na początku sądzono, że wystarczy tupnąć nogą, postraszyć, wyrazić zaniepokojenie, by Polacy pokornie schylili głowy. Ale wiemy – dowodem seria późniejszych wyborów – iż to nie zadziałało. Nawet odwrotnie: można powiedzieć, że im twardsza była postawa Warszawy, tym większe poparcie dla Zjednoczonej Prawicy w sondażach.
Ale oczywiście tak grać nie należy – i dobrze, że rząd podjął liczne próby porozumienia. Są one jednak nieustannie odrzucane, dane słowo jest łamane, horyzont żądań jest ruchomy. Bo nie o taki lub inny przepis, nie o konkretną ustawę tu chodzi, ale o pretekst do kontynuowania nagonki oraz o wystraszenie Polaków. Uznano, że inne niż lewicowe rządy w tak dużym kraju, to niedobry przykład, który musi zostać zdeptany. Dlatego łamie się, gwałci traktaty unijne, za nic ma prawo i przyzwoitość we wzajemnych relacjach.
Chodzi o to, by zabić dowód iż inna polityka jest możliwa. By już nikt nigdy nie przedstawił alternatywy społecznej, wiernego tradycji chrześcijańskiej zestawu wartości, nie próbował obrony dumy z bohaterstwa i pracowitości przodków, nie prowadził rozsądnej polityki w sprawach migracyjnych.
Ale mylą się, czasy się zmieniły. Tak Polaków nie złamią. Nie przyniosła takiego efektu trwająca od 2015 roku kłamliwa nagonka, nie przyniesie jedna czy druga kara. Polacy wiedzą, że dzięki realnej suwerenności, praktykowanej od kilku lat prawdziwej troski o dobro wspólne, zyskali i mogą zyskać dużo więcej. Zniewolonych bowiem okradną nie na miliony, ale na setki miliardów.